nieprzebłaganie

Słowo poświadczone w fotocytacie:
(...) wiu, podarek czyjś dla kogoś z okazji udałego polowania w r. 1903, data i napis utrwaliły w drewnianej rzeźbie tarczy masową uległą śmierć zwierząt poza śmierć ich zabójców i poza wielomilionową śmierć ludzkich anonimów z dwóch wielkich wojen, nie licząc wojen podrzędniejszych w świecie i lokalnych, i z trzydziestu sześciu pozostałych jeszcze w tym rachunku lat pokoju, o, Xandrze, zważ, jak byle sekunda, byle nieopatrzne spojrzenie grąży cię coraz głębiej w coraz pojemniejszy chaos obcych sobie spraw, zdarzeń, napomknień, które z jednakim przecież prawem mieszczą się w twoim świecie, twojej wiedzy i pamięci, które bez twej uwagi i pomocy bądi zapadną w nicość, tak jakby nie istniały, bądź się rozsypują w konstelacje wielu cudzych a odrębnych doświadczeń — nalegają one zatem, napraszają się o twą wszechogarniającą, wszechocalającą interwencję, tłoczą się z krzykiem, w śmiertelnym strachu przemijania i zanikania, niby tłum w' panice wielkiej katastrofy, podnoszą ku tobie alarm tysiąca zmieszanych głosów, jakbyś był bogiem, który umie i może uładzić zgiełk w harmonię, tumult w geometryczny porządek, tak oto krzyczą i błagają one wszystkie, oni wszyscy, zegar, świerk za oknem, ten hajduk, 0 którym usłyszeliśmy dzisiaj, pytając o zapadłą nie opodal mogiłkę w lesie, że był zbójnikiem — zabijaką, a potem królewskim strzelcem — ulubieńcem, a potem buntownikiem, a w końcu że go niedźwiedź oswojony w nagłym, a chyba umyślnie przez kogoś rozjątrzonym podrażnieniu na śmierć rozszarpał — o, Xandrze, cóż więcej możesz uczynić dla hajduka ponad ten jakże pospieszny nekrolog, cóż więcej możesz uczynić dla skłębionej wrzawy obcych głosów, których suma jest wprawdzie twoim głosem własnym i prawdziwszym niż jakikolwiek głos jeden spośród wrzawy wydzielony i wyróżniony, skoro ten głos twój prawdziwszy nie da się powdórzyć inaczej, jak tylko milczeniem, skoro się nie da przekazać inaczej, jak tylko kłamstwem wybranych dźwięków, pozorem melodii zbudowanej z dźwięków po krewmy eh — o, Xandrze, nie jesteś bogiem, nawet bogiem tak małym, że tylko na miarę i potrzebę jednego ludzkiego przetrwania w swoim pojedynczym czasie od — do, nie odtworzysz ani myślą, ani słowmm rozmaitej jedności i jednolitej różności świata, który w tobie tonie i w którym toniesz sam, jesteś zaledwie sekretarzem swojej podwójnej klęski — klęski w realnych zdarzeniach, lżejszej, skoro zostawia po sobie tylko samotne, nikomu nie wiadome rany w tkance uczuć i pamięci, rany przemijające i w każdym razie tak doczesne, że ich najuporczywsza nawet dotkliwość nie przekroczy sekundy koniecznego milczenia i bezczułości, o której wiesz, że mogła się była już zdarzyć, nim wypisałeś cyfrę „11“, wyznaczającą dalszy ciąg twego sprawozdania, o której wiesz, że może się zdarzyć teraz i kiedykolwiek, niespodzianie i bez respektu zarówno dla twoich klęsk, jak i dla ich kroniki — 1 klęski drugiej po wielokroć zjadliwrszej, klęski w twojej wiedzy o niemożności ogarnięcia sumy twojego życia, a nawret jakiejkolwiek jego części i w rówmoczesnym usiłowaniu, by tę niemożność, z góry przecież wiadomą, wypróbować, by ją poddać nie tyle nawet sprawdzeniu, ile unaocznieniu — - jest to klęska wpisana od razu i bez reszty w sam zamiar wierzytelnego odtworzenia owego splotu rzeczywistości i fikcji, jakim mogłaby być, gdyby mogła, jakim chciałaby być, Xandrze, twoja literatura, jest to klęska zawarta w niewykonalnej decyzji, by w nieruchomość tej sekundy, tej kreski na papierze zamknąć ruch czasu w tobie i na zewnątrz ciebie, jest to klęska poprzedzona wiedzą o niej i przyzwoleniem na nią tak paradoksalnie, jak gdyby bitwę przegraną poprzedzić apelem poległych, jest to klęska doskonała w swej nieuchronności i nieprzebłaganiu, sama dla siebie będąca przyczyną i skutkiem, ziarnem i owrocem, będąca także obrazem pychy i pokory, owych dwóch sił, które by chciały, każda na swój sposób i obie jednocześnie, dźwignąć z chaosu i rozproszenia materii w czasie chwiejny kształt podobieństwa, bo, na litość, nie tożsamości?! między twoim życiem i twoją literaturą (s. 81-83)...

Dodatkowe informacje

Diachroniczna częstość użycia słowa (wystąpień na milion wyrazów):
Lokalizacja ekscerptu na stronie:
Adres bibliograficzny:
Klemensiewicz, Zenon 1969. Ze studiów nad językiem i stylem, Warszawa : PWN
Etykiety gramatyczne poświadczenia:
rzeczownikliczba pojedyncza

Zastrzeżenia

W naszych materiałach trafiają się błędy, są nieuniknione w tak wielkim zbiorze danych. Procentowo nie jest ich jednak więcej niż w klasycznym 11-tomowym Słowniku języka polskiego pod red. Witolda Doroszewskiego. Ciągle je wyszukujemy i nanosimy natychmiast poprawki, co w epoce przedelektronicznej było zupełnie niemożliwe.